Pewności nie mam, ale wydaje mi się że to wina chłonności gruntu i znikającej bieli.
Grunt nie spija w nieskończoność, po kilku warstwach da się normalnie malować.
Kiedyś pisałem na innym forum, że ludzie nie przywiązują wagi do gruntu
A przecież ma on często kluczowe znaczenie w pierwszych etapach malowania - a czasem nawet na kształt ukończonego dzieła!
Podam Ci przykład: malując np. delikatne szaty postaci w ikonie, najpiękniej wychodzą, kiedy przez cieniusieńkie rozjaśnienia przebija biel gruntu! Ja nie potrafię tak malować, ale czasem mi się uda - i wtedy efekt jest rewelacyjny. Nie wyobrażam sobie jednak takiego malowania na podłożu z kredy szampańskiej, wyszlifowanym na błysk i powleczonym rozcieńczonym szelakiem! Będzie się malowało jak po okładce płyty CD.
Jeśli grunt jest bardziej ziarnisty i chłonny, pierwsze warstwy zupełnie inaczej łapią się podłoża, przez co taki efekt uzyskać prościej.
--
Najlepiej, spróbuj się przyzwyczaić do niespodzianek, które niesie ze sobą tempera! Jest to technika niesamowita - a mówię to jako osoba, która najpewniej czuje się w olejach - od której można wychodzić do niemal każdej innej. Czystość pigmentów daje z kolei niesamowitą intensywność i harmonię kolorów. Praktycznie całą ikonę Pantokratora namalujesz kombinacją zaledwie trzech kolorów! (żółty kadm, czerwień/oranż kadmowy (Kremer) i błękit pruski.
Tempera płata figle i sprawia dużo niespodzianek (nie zawsze miłych) - ale warto poświęcić jej trochę czasu, bo niemal każdy obraz wykonany tą techniką "szlachetnieje" z czasem i koryguje nasze niedociągnięcia.
Moja rada jest taka: notuj dokładnie skład każdej warstwy karnacji i nie odmierzaj pigmentu "na oko". Kiedy będziesz potrzebować poprawić np. drugą warstwę, masz gotowy skład mieszanki.
Twoja ikona jest śliczna, zobaczysz jak bardzo, kiedy położysz kolejne światła.
ps. napisz, proszę, jakich kolorów używasz dla każdej warstwy karnacji! Dziękuję!