przez Wojtek Demeter » 27 sty 2014, o 21:29
Masz niebywałą rację, jest to niezwykle ważki temat. Niezwykle. Uważam, że niestety kluczem tutaj są kwestie historyczne, bo to przez nie przeciętny katolik nic nie wie o ikonach, a jeśli cokolwiek usłyszał, to zwykle uważa, że dotyczą one tylko i wyłącznie prawosławia i grekokatolicyzmu...najczęściej negując grekokatolicyzm jako część Kościoła Katolickiego( !!!) Schizma Michała Cerulariusza nie ma tutaj, jak sądzę, zbyt dużego znaczenia, bo nie dotknęło to przeciętnych ludzi. Uważam, że jedną z głównych przyczyn było zlekceważenie postanowień soborowych przez artystów zachodnich. Jak sami zauważamy, początkowo malując swoje obrazki, kierowali się oni wzorcami Wschodnimi, bo nie umieli nic innego wymyślić- także nie potrafili stosować kanonu, wypaczając go tak, jak tylko było można. Mówię tutaj dosyć ogólnikowo, gdyż skrzywdziłbym kilku artystów; co przykre-kilku. Następnie pełną parą wtargnęły wszelkie prądy do malarstwa, jakie tylko mogły... I o kanonie, poza wyjątkami typu Ducci ( choć on też nie stosował się ściśle do niego, lecz łączył z nowinami włoskimi), nikt nie słyszał. Jedynie na Wschodzie stosowano się do ogólnie przyjętych norm, ale nic to Zachodowi nie dawało- bo i co mogło dać, skoro nastąpiła izolacja kultury chrześcijańskiej na Wschodzie- na większą, lub też mniejszą skalę, jednak następowała. Spotykany na terenach Korony, Litwy, Rzeczpospolitej Obojga, Trojga narodów, " tygiel kultur" nie przysłużył się do niczego, gdyż skoro rzymscy katolicy nie byli obeznani z ikonami, poza kilkoma wyjątkami, typu Matka Boska Częstochowska ( i najczęściej nie mieli pojęcia o tym, że to ikona, lecz uważali ją za obraz), to jak mogli jakkolwiek się w stosunku do nich odnosić... Niektórzy bardziej obeznani kojarzyli to z Rusią, czyli z wszelakimi problemami i hołotą,i dosyć wrogimi ludami... Węgry tak samo. Jeszcze za czasów trwania Bizancjum, ikony przenikały do przylegających krajów, ale głównie na użytek prawosławnych... Jest mało prawdopodobne, aby zachowanie malarzy Zachodnich stanowiło jedyną przyczynę. Na Wschodzie od ikonografów egzekwowano ortodoksyjność i kanoniczność przedstawień, a " u nas" - no cóż. Aż mi się ciśnie na usta przypadek, z którym spotkałem się w zeszłym roku, gdzie podczas kolędy poprosiłem księdza o poświęcenie właśnie ukończonej ikony... I dowiedziałem się, że po co, tak się raczej nie robi, przecież niepotrzebne jest święcenie obrazów... Nie chcę komentować, powiem tylko eufemistycznie rzecz ujmując, że zrobiłem wielkie oczy ze zdziwienia... Tylko lekko liznąłem temat, pisząc dosyć ogólnikowo i nie popierając powyższych tez publikacjami itp, które dosyć dawno temu czytałem... Ale tak by to mniej więcej wyglądało. Co możemy zrobić? Już wiele zrobiła Droga Ikony, również przez to forum; zdaję sobie jednak sprawę z tego, że to zbyt mało, bo większość nie wie, że cokolwiek takiego jest. Sądzę, że trzeba trąbić, i jeszcze raz trąbić o ikonach, przypominać o tym coraz bardziej pomijanym i zapomnianym dziedzictwie kościoła katolickiego... Nie mam pojęcia, jak inaczej. U siebie w szkole zamierzam poprowadzić kilka lekcji odnośnie ikon i ikonografii, lekkich pogadanek, aby jakkolwiek i cokolwiek im uświadomić, bo skoro byłem pytany o rzeczy typu czym jest ikona, i to przez większość, i dlaczego jako katolik zajmuję się ikonami ( !!! ), postanowiłem choć troszkę rozświecić. Pozdrawiam i naprawdę zapraszam do włączenia się w dyskusję, gdyż według mnie jest to temat jej warty.