Bardzo, bardzo cieszę się, że forum powstało. Kiedy piszę ikony, do głowy przychodzi mi mnóstwo pytań, na tyle istotnych by mi dokuczać, jednocześnie na tyle błahych, że głupio nimi zawracać głowę o. Jacka.
Blisko trzy lata temu, przed snem, zastanawiałam się co powinnam robić w życiu. Właśnie straciłam pracę i milion spraw próbowało skłonić mnie do czarnowidztwa. Po wieczornej modlitwie pojawiła się myśl “może jakiś kurs ikonopisania”. Warto zaznaczyć, że ostatni kontakt z rysowaniem miałam w szkole podstawowej ponad ćwierć wieku wcześniej, (no dobra - epizodycznie rysowałam świnki i koniki z kółek i kresek moim dzieciom).
Rano wrzuciłam w google kurs ikonopisania, pierwsza oferta nie otworzyła się, druga była Droga ikony. Kurs kosztował dokładnie tyle ile pozostało na moim koncie. Złożyłam wniosek, zostałam przyjęta i 4 miesiące później moje życie się zmieniło.
Pisanie ikon porządkuje moje życie. Uczy pokory, cierpliwości, zmusza do kontrolowania emocji, przebaczania, porządkowania spraw w domu i pracy, nawet sprzątania, bo jak tu zaprosić Świętych do pokoju, w którym jest bałagan.
Pół roku po pierwszych warsztatach miałam mały kryzys i pomyślałam, że po prostu nie umiem i już. Po 3-4 miesiącach „bezczynności”, podczas spowiedzi świętej usłyszałam pokutę: “masz zrobić coś tylko dla siebie, co cię uszczęśliwi”. Pomyślałam: ale wymyślił, wielka mi pokuta, wezmę sobie książkę, poczytam i będę szczęśliwa, co to za pokuta? Ale nie dawało mi to spokoju. O co chodzi?
I nagle zdałam sobie sprawę, że naprawdę jestem szczęśliwa kiedy piszę ikony. Od tej pory nie zrażam się moimi brakami. Nie ma brzydkich ikon, każda jest cudowna i jedyna, a ja dostałam niezwykły prezent od Dobrego Boga