Olifę kładzie się naprawdę łatwo i bezproblemowo, pod warunkiem, że się zepsuje ze 2, 3 ikony
Robi się to tak (tzn. kładzie, nie psuje)
Zaczyna w sobotę rano (lub w taki dzień, który mamy cały wolny - jak zaczniemy rano, to skończymy wieczorem). Jak zaczniemy np. o 16tej, to spać możemy położyć się o 3 w nocy...
Piekarnik jest opcjonalny, można bez tego.
1. nagrzewamy piekarnik do ok. 35-50 stopni
2. kładziemy do środka ikonę tak, aby nie nagrzewała się od spodu, czyli np. na brytwance i ścierce (uważajcie, aby nie spalić sobie domu!)
3. słoiczek z olifą ogrzewamy w kąpieli wodnej aż nie będzie zimna
4. kiedy lico ikony jest ciepłe w dotyku, wylewamy olifę w kształcie krzyża (kreseczka pionowa i kreseczka pozioma)
5. rozprowadzamy pędzelkiem, a jak ktoś ma wprawę to paluszkiem po całej ikonie, uważając szczególnie na złocie
6. warstwa olify nie powinna być grubsza niż jakieś 2-3 mm, bo inaczej będzie długo tężała. Czyli krótko mówiąc, kładziemy solidną, ale nie za grubą warstwę olify
7. obok, na talerzyku wylewamy ok. 1-2 łyżek olify
7. co 15-40 minut sprawdzamy pod światło, czy nie ma matowych placków, a jeśli są, to delikatnie paluszkiem ściągamy nadmiar z innego miejsca i delikatnie dotykamy ubytek
8. kiedy olifa zacznie się "ciągnąć" jak zimny miód ze słoika, bierzemy kartkę papieru lub specjalną bibułkę i przykładamy do lica ikony. Przejeżdżamy palcem, aż kartka nasiąknie i zdejmujemy. Potem kładziemy następną kartkę i tak do skutku.
9. Po zzdjęciu kartki efekt będzie FATALNY
10. nie załamując się i walcząc z pokusą dodania olify, BARDZO delikatnie paluszkiem masujemy lico ikony aż do nadania jednakowego połysku. Jeśli już naprawdę nie mamy czym dodać i nie wiemy jak skorygować matowy placek, sięgamy do olify na spodeczku i na koniec palca bierzemy odrobinę olify - i dokladamy
11. teraz będzie podchwytliwe - co 15 minut musimy sprawdzać pod światło, czy nie powstał gdzieś matowy placek. Jak powstał, bierzemy paluszek i uzupełniamy.
12. Całość potrwać może nawet 8 godzin.
Jeśli zaśpimy i zapomnimy ściągnąć nadmiaru ikony - to będą nierówności i brudy. Jak zapomnimy doolifić matowe miejsce, to będą placki.
Jeśli całość będziemy werniksować pędzelkiem - zrobimy "landrynę" i ikona będzie się nadmiernie błyszczeć. Ale niektórzy tak robią i nikomu to nie przeszkadza.
Należy tylko pamiętać, że olifa to syf jakich mało: potrafi zrobić tak ogromną dewastację na ikonie, że strach bierze: "znika" warstwy, a inne uwypukla. Może się nagle okazać, że postać na ikonie ma wąsik, albo podwójne powieki.
Pod olifę trzeba malować tłusto i przejaśniać.
Trzeba uważać z kolorami - to, co przed zaolifieniem wydawało się przyjemnym beżykiem,3 miesiące po położeniu olify będzie wyglądać jak obsikany piasek.
Aha - bo przecież olifa ciągle żółknie, a potem brązowieje...
Niebieska szata może nabrać zielonego odcienia.
Subtelne rozjaśnienia na twarzy - znikną, mogą też pojawić się dziury.
Jednym ze sposobów zminimalizowania tych strat jest porządne wysuszenie ikony (pozostawienie je po namalowaniu np. na pół roku), albo pociągnięcie malatury medium z wodą (np. 1 część medium 1:4 i 1 część wody)
Medium tak "wstępnie" zawerniksuje ikonę - i po położeniu np. 2 warstw medium olifa nie będzie tak szaleć.
Generalnie, bez użycia odpowiednich sykatyw korzystanie z tej olify jest technologicznie błędne. Kiedy dawniej w olifie były sole ołowiu, a w ikonie biel ołowiowa - całość działała trochę inaczej, niż dzisiejszy werniks.
Według mnie, lepiej używać oleju twardoschnącego.
pozdrawiam!